Już wszystko gotowe. Plecak spakowany, plan spisany, tylko
ruszać w drogę. Plecakowy cel prawie udało się osiągnąć – 7,4kg. Wydaje mi się,
że i tak za dużo i nie pomogły nawet ultra-hiper-giga-light namiot i śpiwór. Doszedłem
do paranoi pt. „opakowanie od pasy do zębów jest za ciężkie!” oraz – „krem na
pewno można przechowywać w foli, nie trzeba w metalowym pudełku”. Wywaliłem wszystko
co się dało. Tak mi się wydaje. Nawet zmieniłem lekturę na drogę, bo różnica w
ich wadze to było około 0,1kg. Gorzej będzie jeśli zacznie padać – narzuta deszczowa
jest, ale spodnie numer dwa były za ciężkie – zostają w domu.
Plan został rozpisany. Jeżeli nie złapię jakiejś zadyszki,
nie będę się lenić to plan powinienem zrealizować w 18 dni. Przechodząc dziennie
około 20km (raz więcej raz mniej). Jeden odcinek (omijający teren poligonu w
Ustce) jest planowany na przejazd autostopem. Bo odcinek nieciekawy, od morza
oddalony o około 10km – lepiej przejechać, a nie oglądać typowe polskie wioski.
Autostop… mój pierwszy raz. Jeżeli się uda rzecz jasna. Kolejne z marzeń do
realizacji – autostopem do Hiszpanii, ale o tym kiedy indziej.
Wracając do wędrówki – kluczowe, tak sądzę, będą dni numer 1
– bo to będzie weryfikacja ile rzeczywiście dam radę i dzień 12 – najdłuższy odcinek
do Łeby (około 25km) bez żadnej mieściny po drodze – czyt. bez sklepu, a więc
całodniową wodę i jedzenie trzeba będzie tachać.
W weekend przywitałem się z kijkami do nordic walking. Podobno
dzięki nim człowiek idąc męczy się o około 30% mniej. Do sprawdzenia. Po
wnikliwej lekturze teorii wszelakich ruszyłem w teren i odkryłem prawdę
oczywistą – to jednak nie jest takie łatwe. Ale szybko się człowiek uczy – po 40
minutach szło przyzwoicie.
Optymizm jest, a jak patrzę na plecak, to chcę ruszać – choćby
jutro. Niestety wyjazd z przyczyn niezależnych został przesunięty
prawdopodobnie na sobotę. Szkoda, bo nogi się rwą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz