Minimum 5 * |
Pobudka, wstaję, idę myć zęby, ale zaraz zaraz… Nic mnie nie
boli. Po obtarciach nie ma śladu, a przebite bąble są nieodczuwalne. Jeżeli
kiedyś będziecie planować długi chód – weźcie wazelinę. Podobno najlepiej sprawdza
się olejek nawilżający Johnsons baby, nie wiem, ale jeśli działa lepiej od
wazeliny, to chyba wszystkie dolegliwości giną w ciągu pół godziny. Ruszam
pełen optymizmu i nowych sił po dobrym i wygodnym śnie. Wracam na plażę, znów
idę boso ale już wiem, że tak nie dam rady iść przez kolejne dni. Przemierzanie
plaży w butach też na dłuższą metę jest męczące, bo sypie mi się do nich
ogromna ilość piachu i co 15 minut musiałbym robić postój – odpada. Postanawiam
zrezygnować z plaży i tam gdzie się da podążać szlakiem. Szlak jest
poprowadzony atrakcyjnie, prawie wzdłuż całego wybrzeża. Jak kiedyś będziecie
nad morzem nietrudno zobaczyć czerwone znaki oznaczające międzynarodowy szlak
E9. Jest to jeden z 11 europejskich długodystansowych szlaków pieszych.
Rozpoczyna się w Portugalii, a kończy w Estonii. W Polsce jego długość wynosi
706km i ciągnie się – z małymi przerwami – od granicy z Niemcami w Świnoujściu
aż do granicy z Rosją w Braniewie. Ja przeszedłem jego część nazywaną Szlakiem
nadmorskim i liczącą około 378km (klik).
A więc podążam szlakiem. Początkowo idzie atrakcyjnie lasem
wzdłuż plaży. Po drodze mijam wielu spacerowiczów,
biegaczy i rowerzystów. Jedni drą się za mną dobre pół kilometra żebym im
zszedł z drogi. Idę prawą stroną więc w porządku – niech wyprzedzają. Krzyczą
dalej – „ z drogi!”. Oglądam się ale idę dalej. „Kolego! Tu inne zasady, tu
prawą się wyprzedza!”. Schodzę na lewą stronę z uśmiechem, mijają mnie: „No i
widzisz Pan, wyprzedzanie bez-kolizyjne, Pan zadowolony i my zadowoleni”. Po
około 30minutach wchodzę do Dziwnowa przez charakterystyczny czynny zwodzony
most nad rzeką Dziwną. Pierwszy bar i widzę znajomych krzykaczy „prawostronnych”.
Uśmiechają się, tym razem drugi zaczyna: „ja przepraszam za kolegę, ale sam Pan
widzisz – na piwo jechaliśmy, to wtedy każdemu rozum odbiera”. Ja tylko dodaję,
że wolałbym z kolegą nie jeździć samochodem, jak takie zasady wprowadza.
Wymieniamy jeszcze dwa zdania, kolejne „powodzenia” w kolekcji i idę dalej.
Uzupełniam zapasy i ruszam do Dziwnówka. Tutaj niestety szlak idzie ścieżką
rowerową (szlak pieszy ścieżką rowerową z zakazem dla pieszych) obok drogi,
więc mało atrakcyjna droga, ale wolę przemęczyć się te kilka kilometrów i
zadbać o stopy. Kijki dalej sprawdzają się rewelacyjnie, odcinek między
Dziwnowem, a Dziwnówkiem pokonuję w nieco ponad 20 minut (około 4km). Czuję
siłę i moc, momentami idę szybciej niż rowery jeżdżące w tempie rekreacyjnym.
Pierwszy raz widzę szansę na realizację planu i przejście całego wybrzeża. Z
kijkami w ręku i wazeliną w plecaku nie będzie to problemem. Mam taką nadzieję.
Jest jeden minus chodzenia szlakiem. Szlak idzie zawsze
przez centrum miejscowości. Oczywiście ma to plus w postaci sklepów, które się
mija, jednak wiąże się to z przebijaniem przez tłum ludzi. Masę
przelewającą się przez każdą miejscowość. A jeśli jeszcze jest pora obiadowa, a
pogoda nie zachęca do siedzenia na plaży, to przedarcie się przez tą chodzącą
maź stanowi nie lada problem. No i kolonie… Wszędzie kolonie. Na prawo, na
lewo, z przodu, z tyłu, z góry z dołu. Czuję się zalany koloniami. Osaczony
masą ludzką w jednakowych czapeczkach lub chustkach. Tak jak przez tłum można
przy odrobinie zwinności się przebić, tak kolonie to już wyższa półka – idą zwarci,
ciasno i niejednokrotnie trzymają się za ręce lub są otoczeni sznurkiem
(naprawdę!), jakby się na Rysy wspinali i wszyscy są podpięci do skały w
postaci opiekunów. Zgroza!
Po przebiciu się przez dziki tłum idę dalej, mam dobry
dzień, idzie się wyśmienicie. Mijam Łukęcin i kieruję się na Pobierowo. Patrząc
na mapę wiem, że ze spaniem na plaży będzie ciężko, bo od Pobierowa aż do
Pogorzelicy (około 10km) zabudowa jest prawie nieprzerwana więc trudno będzie
znaleźć miejsce bez czynnika ludzkiego obecnego i kręcącego się obok namiotu.
Postanawiam więc coś wynająć w Pobierowie. Okazało się to trudniejsze niż myślałem.
Niby miejscowość, przynajmniej tak mi się wydaje, niezbyt oblegana, domów dużo,
a miejsc brak. Oczywiście po raz kolejny słyszę gromki śmiech na dźwięk słów –
jedna osoba, jedna noc. Po godzinie szukania tracę nadzieję. Jedyne miejsca jakie
udało się znaleźć to podłoga w przyczepie (50zł!!) lub domek, z którego muszę
się wynieść o 6 rano bez łazienki i bez pościeli (60zł!!!). Postanawiam wejść w
ostatnią uliczkę i jest – Eureka. Schronisko. Przesympatyczna pani proponuje pięcioosobowy
domek na wyłączność za… 20zł. Jak spać to tylko w takich miejscach! Już nawet
wspólna łazienka z jakimś milionem koloni mi nie przeszkadza.
To był dobry dzień. Po wątpliwościach i zwątpieniu dnia
drugiego ten je całkowicie rozwiał. Obtarcia zagojone, szlakiem idzie się
wyśmienicie i nawet przyzwoity nocleg udaje się znaleźć. Uda się!
PS. Buty. Może nie jestem autorytetem, w swoim życiu może
miałem z 20 par butów, ale jestem zakochany i wprost nie mogę uwierzyć, że mogą
być buty tak wygodne jak te: klik.
Miałem wątpliwości – kupować, nie kupować, że trochę drogo, że wyglądają jak
relikt lat 90tych. Nie warto się zastanawiać – chcesz chodzić wygodnie – kupuj.
Piosenka dnia trzeciego, czyli "I walk alone (...) My shadow's the only one that walks beside me":
Dziwnów i most zwodzony |
Mimo wszystko - luksus |
Aż chce się podróżować! Niesamowita lekkość bije z Pańskich relacji. Naprawdę, aż się człowiek uśmiecha. Lekko, krótko, na temat i przezabawnie. Już widzę, jak Pan maszeruje z wyrazem zadowolenia na twarzy. Cudownie, że spełnia Pan swoje marzenie. Ja chyba należę(niestety) do grupy osób, która dużo marzy, ale nic nie robi. I każda wymówka jest dobra. Chociaż zawsze sobie powtarzam "po maturze/po studiach zrobię to, to i to", ale sama w to nie wierzę. No cóż, cieszę się, że chociaż Pan ma w sobie tę determinację. Pozdrawiam i życzę powodzenia!
OdpowiedzUsuńbardzo dziękuję za miłe słowa. I sam zachęcam do realizacji swoich marzeń, bo to nic trudnego, po prostu trzeba wstać z kanapy i ruszyć spełniać marzenia czego Pani życzę!
OdpowiedzUsuń