W związku z rozpoczęciem biegania i ogólnie rzecz mówiąc –
większego dbania o siebie - zaopatrzyłem się w kilka rzeczy. Prawdę miał
Huxley mówiąc, że żaden nowy sport nie przetrwa w nowych czasach jeśli nie trzeba do
jego uprawiania kupić mnóstwa drogich i idiotycznych rzeczy. Nawet tak prosta
czynność jak bieganie – coś co robimy od powstania humanoidów – wymaga całej
otoczki sprzętowej. No bo jak biegać bez butów za 500zł, wszelakich
oddychająco-grzejąco-wszystko-robiących koszulek / spodni / rajstop /
rękawiczek / czapek i bóg jeden wie czego jeszcze? Nie da się. Wszystkie te
pisma, strony internetowe, media po prostu, mówią nam, że bez tego to tylko
kontuzja, gangrena, dżuma, śmierć w konwulsjach i rak jąder.
Więc i ja uległem i nabyłem. Buty, koszulka, spodnie i
wszystko po 50zł – in your face konsumpcjonizmie!
Ale to mi nie wystarczyło, wpadłem w wir must-have
zakupowych. Jako umysł ścisły muszę mieć wszystko udokumentowane i wyliczone,
więc naturalnym kolejnym krokiem był zakup wszystko-mierzącej wagi. Tak, wiem –
pomiary o kant wszystkiego można rozbić, nie istotne, liczy się tendencja, więc
nawet jeśli mój wynik będzie przekłamany o 20%, to liczę na to, że zawsze to
przekłamanie będzie dokładnie tyle wynosić i pewną tendencję z tego uda się
wyczytać (złudne nadzieje, że logika rządzi obecnie czymkolwiek).
Zaopatrzony w tony sprzętu rozpocząłem trening jak i
mierzenie. I dzisiaj jest ten dzień. TEN. Dzisiaj nastąpił cotygodniowy
(pomiary trwają już od 4 tygodni) pomiar mojego niezadowolenia z wyników.
Rozpoczynałem z wynikiem: 87kg, 18.1% tłuszczu, 42.8%
mięśni, obwodem pasa 99cm, obwodem uda 60cm.
Po miesiącu: 84.1kg, 17.2% tłuszczu, 43.2% mięśni, obwód
pasa: 90cm, obwód uda 59cm.
Jak na miesiąc to nie jest to oszołamiający wynik, ale
grunt, że wskaźniki podążają w prawidłową stronę. Dziwi mnie mały spadek obwodu
uda, są na to dwa wytłumaczenia:
1. Rozrost mięśnia na udzie jest tak szybki, że nie
zauważyłem momentu straty tłuszczu (tiaaaaa… jasne)
2. Pomiar jest bardzo niedokładny – chyba musiałbym
wytatuować sobie na nodze miejsce, w którym powinienem mierzyć, bo mam
wrażenie, że zawsze mierzę inne miejsce.
Postęp jest, byle nie stracić zapału. To teraz czas na
basen.